Z reguły nie lubię zmieniać receptur po wprowadzeniu produktu do sprzedaży, ale tym razem zrobiłam wyjątek
Nieomal do wszystkich moich produktów, zarówno mydeł jak i balsamów dodaję wosk pszczeli. Bardzo lubię zapach miodu, wosku nierafinowanego i nie mam zastrzeżeń do wykorzystywania ich w kosmetykach.
Jakiś czas temu dotarła do mnie prośba o przygotowanie mazidła (i kilku mydeł) bez dodatku wosku, a właściwie bez wosku pszczelego.
Wosków roślinnych jest na rynku sporo : karnauba, candelilla, jojoba, japoński, ouricouri czy wosk zawarty w oleju ryżowym. Wiele roślin wytwarza woski jednak ich pozyskiwanie jest trudniejsze niż w przypadku wosku pszczelego (a więc i cena wyższa).
O woskach roślinnych myślałam już dawno, ale dotychczas używałam tylko wosku jojoba. Nadarzyła się okazja żeby im się przyjrzeć bliżej
Podstawą moich mazideł są maceraty ziołowe. W przypadku mazidła do ust jest to macerat nagietka i alkanny w oleju ze słodkich migdałów. Do maceratów dodaję wosk żeby zwiększyć twardość (podnieść temperaturę topnienia) - maceraty są ciekłe, a mazidło w założeniu ma mieć konsystencję stałą. Jojoba ma fantastyczne działanie pielęgnacyjne, ale jest ciekły, a więc nie poprawia twardości.
Wybrałam wosk candelilla bo jest nieco miększy od wosku carnauba ( i był łatwiej dostępny), poza tym od czegoś trzeba zacząć.
Na zdjęciu powyżej widzicie wilczomlecz (Euphorbia Cerifa), z którego pozyskuje się wosk candelilla (na zdjęciu poniżej).
Wegańska wersja mazidła jest trochę bardziej błyszcząca, ale równie skutecznie pielęgnuje usta .
Wkrótce pojawią się w sklepiku także wegańskie wersje mydeł : szałwiowego i różanego (w wersji mini).
z pozdrowieniami,
Wasz Admin