Ocena użytkowników: 5 / 5

Gwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywnaGwiazdka aktywna
 

Czego nie wiemy o produktach mlecznych ?

Informacje tutaj przedstawione pochodzą z książki : Your Life in Your Hands, napisanej przez profesor Jane Plant.
Swoją teorię o związku raka piersi z produktami mlecznymi Jane Plant ogłosiła ponad 10 lat temu. Przez cały czas propaguje ją w Wielkiej Brytanii i na świecie, ale wygląda na to, że nadal niewiele osób ją zna.

 Być może teoria pozostaje kontrowersyjna, ale uważam, że każdy powinien poznać te informacje, aby móc je samemu ocenić lub poszukać dodatkowych źródeł.
Tym bardziej, że Jane Plant jest uznanym, brytyjskim naukowcem – geochemiczką. W 1987 roku miała 42 lata, gdy po raz pierwszy stwierdzono u niej raka piersi. Cytowany tekst odnosi się do sytuacji gdy kilka lat później, po raz piąty stawała do walki z nowotworem.

nabialPoniżej zamieszczam tłumaczenie artykułu, który w różnych wersjach jest publikowany w internecie :

Jane Plant – Dlaczego jestem przekonana, że rezygnacja z jedzenia przetworów mlecznych jest kluczem do pokonania raka piersi.

"Nie miałam wyjścia – umrzeć albo znaleźć dla siebie lekarstwo! Straciłam pierś, przeszłam pod okiem najlepszych specjalistów radioterapię i chemioterapię. Miałam wspaniałą rodzinę, piękny dom i CHCIAŁAM ŻYĆ!

Wiadomo, że są pewne czynniki ryzyka wystąpienia raka piersi, na które nie mamy wpływu – wiek, wczesne dojrzewanie, późna menopauza, rodzinna podatność. Ale są też takie, które możemy łatwo kontrolować – proste zmiany w naszym codziennym życiu, które według mnie pomagają uniknąć lub wyleczyć raka piersi.

Raka piersi można pokonać – mnie się to udało!

Pierwszą wskazówkę dostałam od mego męża, który wrócił z Chin w czasie gdy przechodziłam chemioterapię piątego guza. Przywiózł ze sobą ziołowe czopki, które przekazali mu jako lekarstwo na raka piersi moi przyjaciele – chińscy naukowcy. Z przekąsem stwierdziłam, że wobec takich medykamentów nic dziwnego, że Chinki nie chorują na raka piersi. Miał to być żart, ale przypomniał mi chińskie statystyki na temat zachorowań na raka piersi. Otóż choroba ta praktycznie nie występuje w Chinach. Statystycznie tylko jedna na 10.000 kobiet na nią umiera – odpowiednio w Wielkiej Brytanii jedna na 12, a w wielu krajach zachodnich nawet 1 na 10.

Można przypuszczać, że wiąże się to z faktem, że Chiny w większości są krajem rolniczym, w którym stosunkowo niewiele jest zanieczyszczeń związanych z ośrodkami miejskimi. Ale nawet dla silnie zurbanizowanego Hong Kongu odpowiednia wartość statystyczna wynosi 34 kobiety na 10.000 i nadal jest bliższa średniej Chin niż Zachodu. Podobnie wygląda sytuacja w japońskich miastach : Hiroszimie i Nagasaki, które przecież podczas II wojny światowej zostały napromieniowane, co stanowi czynnik zwiększonego ryzyka wystąpienia nowotworu.

Zrozumiałam, że musi istnieć czynnik związany ze stylem życia, a nie zanieczyszczeniami, urbanizacją czy środowiskiem, który poważnie zwiększa ryzyko zachorowania na raka piersi przez kobiety Zachodu.
W następnej kolejności wykluczyłam możliwość, że to czynniki genetyczne powodują różnice w podatności na zachorowanie w krajach zachodnich i orientalnych. U chińskich i japońskich emigrantów, żyjących na Zachodzie, w ramach jednego lub dwóch pokoleń statystyka zachorowań zrównuje się z miejscowym poziomem. Co więcej, identyczna sytuacja występuje wśród mieszkańców Orientu żyjących według zachodniego stylu (np. wśród wybranych grup ludności Hong Kongu).
Znamienne jest, że potoczna nazwa raka piersi w Chinach tłumaczy się jako „choroba bogatych kobiet”. Zrozumiałam, że poszukiwany przeze mnie czynnik ryzyka musi mieć coś wspólnego z zachodnim stylem życia klas społecznych lepiej sytuowanych. Nie dotyczy to wyłącznie kobiet – przy okazji moich badań stwierdziłam, że wiele danych na temat raka prostaty prowadzi do podobnych wniosków.
Pamiętam, powiedziałam do męża – „słuchaj Piotr, przecież właśnie wróciłeś z Chin. Co odmiennego jest w chińskim stylu życiu, co sprawia, że Chinki nie chorują na raka piersi?” Postanowiliśmy połączyć naszą wiedzę naukową i zbadać zagadnienie racjonalnie i logicznie.

Przeanalizowaliśmy dane naukowe dotyczące spożycia tłuszczu. W 1980 naukowcy odkryli, że tylko 14% kalorii w diecie Chińczyków pochodzi z tłuszczu (na Zachodzie prawie 36%). Ale dieta, którą stosowałam przed zachorowaniem na raka piersi zawierała bardzo mało tłuszczu i dużo błonnika. Ponadto znałam wyniki badań, które wykazały brak wpływu spożywania tłuszczy na ryzyko zachorowania na raka piersi przez kobiety.

W końcu, pewnego dnia któreś z nas stwierdziło : „Chińczycy nie jedzą nabiału” i nagle wszystko zaczęło się okładać w jasny obraz. Przypomniałam sobie jak wielu znanych mi Chińczyków fizycznie nie toleruje mleka i jak często słyszałam pracując w Chinach, że mleko jest dobre tylko dla niemowląt. Nie poznałam żadnego Chińczyka, który karmiłby swoje dzieci produktami mlecznymi. Zgodnie z tradycją zatrudniano mamki, ale nigdy, przenigdy nie karmiono dzieci mlekiem krowim.

Odkryłam, że mleko jest jedną z najczęstszych przyczyn alergii pokarmowych. Ponad 70% ludności świata nie trawi laktozy – cukru zawartego w mleku. W efekcie dietetycy uznali, że jest to normalny stan dla dorosłych ludzi, a nie jak sądzono nieprawidłowość.

Przed wykryciem raka piersi jadłam dużo nabiału jak, odtłuszczone mleko, niskotłuszczowe sery, jogurt. Traktowałam je jako główne źródło białka. Jadłam również chude, mielone mięso wołowe, nie zdając sobie sprawy, że prawdopodobnie pochodzi z bydła mlecznego. Podczas chemioterapii mojego piątego nowotworu, dostawałam jogurty organiczne dla podtrzymania pożytecznej flory bakteryjne w moim przewodzie pokarmowym, a ostatnio odkryłam, że już wcześniej, w 1989 roku stwierdzono powiązanie jogurtu z rakiem jajnika. Dr Daniel Cramer z Uniwersytetu Harvarda, zbadał setki kobiet cierpiących na raka jajnika i szczegółowo rejestrował składniki ich diety. Żałuję, że nie poznałam wcześniej jego ustaleń.

Po naszym przeanalizowaniu chińskiej diety postanowiłam natychmiast zrezygnować nie tylko z jogurtów, ale ze wszystkich produktów mlecznych. Ser, masło, mleko, jogurt – wszystko co należy do nabiału znalazło się w koszu na śmieci.
To zaskakujące jak wiele produktów zawiera różne formy nabiału – ciastka, herbatniki, nawet zupy w proszku.

Do tego momentu prowadziłam stałą obserwację mojego piątego guzka nowotworowego (wielkości jaja) – mierzyłam rozmiar suwmiarką i wyniki nanosiłam na wykres.
Pomimo zachęt i pocieszających opinii lekarzy, wnioski z moich własnych obserwacji były przygnębiające – chemioterapia nie dawała efektu, guz się nie zmniejszał.

W tym momencie wyeliminowałam nabiał i w ciągu kilku dni guz zaczął się kurczyć. Po dwóch tygodniach od drugiej chemioterapii i tygodniu po rezygnacji z nabiału guzek zaczął swędzić, potem mięknąć i zmniejszać się. Przez cały czas mierzyłam go i wyniki nanosiłam na wykres. Zauważyłam, że krzywa zamiast opadać wykładniczo, łagodnym łukiem jak to ma miejsce w przypadku reemisji lub stłumienia guza, była nakierowana wprost na poziom zero w dolnej części wykresu co wskazywało na wyleczenie.

Po około 6 tygodniach od „odstawienia” nabiału guz znikł. Lekarze, którzy mnie badali nie mogli go znaleźć. Byli zadowoleni, ale omawiając ze mną moje pomysły wyrażali sceptycyzm. Teraz, niektórzy z nich także zalecają usunięcie nabiału z diety osób chorych na raka.

  • Wierzę, że istnieje związek pomiędzy jedzeniem nabiału, a rakiem piersi, podobny do związku między paleniem, a rakiem płuc.
  • Uważam, że uleczyło mnie znalezienie związku pomiędzy rakiem piersi i nabiałem, a następnie stosowanie diety pozbawionej mleka i przetworów.

Wiele trudu sprawia uznanie faktu, że substancja tak naturalna jak mleko może mieć tak groźne konsekwencje dla zdrowia. Ale sama jestem tego żywym dowodem.

Profesor Jane Plant AD 2000”

Dlaczego mleko i jego przetwory są niebezpieczne

Przekonanie Jane Plant, że produkty mleczne mogą powodować raka wynika z analizy złożonego składu chemicznego mleka. Mleko ludzi oraz innych ssaków jest środkiem transportu wielu chemicznych składników. To silny, biochemiczny roztwór zaprojektowany specjalnie dla zaspokajania indywidualnych potrzeb młodych ssaków tego samego gatunku.
Mleko krowie jest doskonałym pożywieniem, ale wyłącznie dla cieląt. Jego wartość odżywcza różni się od mleka kobiecego – zawiera trzy razy więcej białka, dużo więcej wapnia, a także substancje chemiczne potrzebne do rozwoju cieląt. Jedną z nich jest insulino podobny czynnik wzrostu IGF-1, oddziałujący na podział i reprodukcję komórek.
IGF-1 jest biologicznie aktywny u ludzi, zwłaszcza w okresie dojrzewania, czyli szybkiego wzrostu. U młodych dziewcząt stymuluje wzrost piersi. Podczas ciąży jego poziom jest wysoki, a aktywne hormony prolaktyny i estrogenu pobudzają wzrost gruczołów sutkowych i wywołują laktację.
Pobudzanie wzrostu komórek piersi jest naturalne w okresie dojrzewania lub ciąży lecz jest nienaturalne u dorosłych, nie ciężarnych kobiet.

Chociaż wydzielana ilość i stężenie tych hormonów we krwi jest małe, to wywierają one ogromny wpływ na organizm.

Wszystkie te hormony są obecne w mleku krowim. IGF-1 ma skład identyczny zarówno w ludzkim jak i krowim mleku, ale jego poziom w mleku krowim jest wyższy. Występuje również w mięsie krów.

Wysoki poziom IGF-1 u ludzi jest uważany za czynnik ryzyka dla raka piersi i prostaty. W 1998 roku przeprowadzono badania kobiet przed menopauzą i stwierdzono, że u osób z najwyższym poziomem IGF-1 ryzyko zachorowania na raka piersi było 3 krotnie wyższe w porównaniu z kobietami, których poziom IGF-1 był niski. Wśród kobiet poniżej 50 roku życia ryzyko to zwiększało się 7 krotnie.
Inne badania wykazały, że wysoki poziom IGF-1 u mężczyzn jest silnym wskaźnikiem raka gruczołu krokowego.
Wobec tych danych zastanawiające jest zwiększanie poziomu IGF-1 u krów, w celu poprawy wydajności mlecznej!

Czy IGF-1 z mleka i mięsa bydła mlecznego może kumulować się w ludzkich organizmach i po pewnym czasie wywoływać niewłaściwy podział komórek ?
Wprawdzie wytwarzamy własne IGF-1, ale czy można wykluczyć, że dodatkowe ilości zjadane z nabiałem mogą spowodować powstanie nowotworu? Jane Plant wiedziała, że tamoxifen – syntetyczny lek stosowany w leczeniu raka piersi działa m.in. poprzez obniżanie poziomu IGF-1.

Pasteryzacja nie niszczy IGF-1, ale krytycy hipotezy Jane argumentują, że jest on niszczony i unieszkodliwiany podczas trawienia. Jane uważa, że w rzeczywistości jego unieszkodliwieniu zapobiega kazeina, podstawowe białko mleka, a co więcej homogenizacja, która uniemożliwia oddzielenie mleka od śmietany może jeszcze zwiększać ryzyko zachorowania na raka umożliwiając hormonom i innym chemicznym substancjom szybszy dostęp do krwiobiegu.
Uważa także, że w krowim mleku są jeszcze inne związki chemiczne, które mogą być odpowiedzialne za wysyłanie niewłaściwych sygnałów do dojrzałych tkanek.

Czy prolaktyna, uwalniana w celu stymulowania produkcji mleka u krów, ma podobny wpływ na komórki tkanek kobiecych piersi? Być może skutecznie wywołuje te same, zbędne reakcje u kobiet i w efekcie powoduje, że „zdezorientowane” komórki zaczynają popełniać błędy w replikacji własnego DNA?
Badania potwierdziły, że prolaktyna nasila wzrost hodowanych komórek raka prostaty.

Inny hormon, estrogen, uważany za jeden z głównych czynników ryzyka raka piersi, występuje w mleku w minimalnych ilościach. Ale wiadomo, że nawet niski poziom hormonów może powodować poważne szkody biologiczne. Mikroskopijne ilości estrogenu w naszych rzekach wystarczają, aby spowodować feminizację (tłum. wystąpienie żeńskich cech) u samców wielu gatunków ryb. O ile poziom estrogenów w mleku może nie stanowić bezpośredniego zagrożenia dla tkanek, to może on stymulować efekt IGF-1.

Jane zauważając rosnące poparcie dla swojej teorii ze strony lekarzy, podkreśla, że jej program dietetyczny nie ma zastępować konwencjonalnych terapii, a tylko je uzupełniać.


Poniżej - jako uzupełnienie zamieszczam streszczenie artykułu z Irish Times (czerwiec 2000).

Jane Plant po walce z rakiem pozostało:

  1. dieta całkowicie pozbawiona nabiału,
  2. zażywanie suplementów kwasu foliowego i cynku,
  3. picie filtrowanej wody,
  4. odrzucenie wszystkiego co było zapakowane w plastik (ftalany, szkodliwe substancje chemiczne przenikają z miękkiego plastiku do żywności).

W swojej książce wymienia dioksyny i inne, szkodliwe dla środowiska związki chemiczne, w tym niektóre uznane za rakotwórcze, które często rozpuszczają się w tłuszczu, a są szczególnie skoncentrowane w mleku.

Co do argumentu, że potrzebujemy produktów mlecznych, ponieważ zawierają wapń. Plant cytuje wyniki badań Światowej Organizacji Zdrowia, które wskazują, że kraje o niskim spożyciu wapnia nie mają zwiększonej częstości występowania osteoporozy, oraz jak wykazały badania naukowe tylko 18 do 36% wapnia z mleka jest przyswajane przez organizm ludzki.

Jeżeli nie produkty mleczne (aktualnie stanowią one około 40% żywności u Amerykanów pochodzenia irlandzkiego) to co powinniśmy jeść w zamian?

Plant zaleca mleko sojowe, herbaty ziołowe, humus (potrawa wschodnia robiona m.in. z fasoli, oliwy, czosnku), tofu, orzechy, nasiona, ryby nie pochodzące z hodowli, organiczne jajka i chude mięso (poza mieloną wołowiną, która może pochodzić od bydła mlecznego), mnóstwo świeżych, organicznych owoców i warzyw (w sałatkach, sokach lub gotowane na parze).

W swojej książce Jane Plant :

  • zaleca dokładne i częste, samodzielne badanie piersi.
  • nie jest zwolenniczką teorii samouzdrawianie poprzez filozofię pozytywnego myślenia : „wierzę w znaczenie pozytywnego myślenia, ale jestem naukowcem i potrzebuję racjonalnego wyjaśnienia..”

Ostatni cytat : „Czułam, że robiąc te badania powinnam podzielić się ich wynikami z innymi. To mój moralny obowiązek. Mężczyźni i kobiety mają prawo wiedzieć to, co ja wiem i wyciągnąć własne wnioski. "

Absolutnie zgadzam się z powyższym zdaniem i dlatego zamieszczam tutaj powyższy tekst, który proszę traktować wyłącznie jako wprowadzenie w temat i zachętę do pogłębiania wiedzy. Tłumaczony przeze mnie materiał pochodzi z roku 2000, a więc jest dość stary. Nie znalazłam nic co by podważyło tezy Plant, a zamiast tego znalazłam wiele materiałów na temat szkodliwości pitego przez nas mleka i jego przetworów. Chyba warto się nad tym zastanowić.

tłum. Admin


źródła :
1. jennyho8.wordpress.com/2008/03/26/why-women-in-china-do-not-get-breast-cancer
2. www.cancersupportinternational.com/janeplant.com/
3. swww2.le.ac.uk:8443/uol/ebulletin/publications/2000-2009/2005/08/orations/plant

Komentarze   
0 # artykulAnna 2018-02-08 12:49
bardzo ciekawy artykul. dziekuje
+2 # dieta, a rak piersiEwelina 2016-02-12 10:08
w 2015 przeszłam raka piersi. mam 32 lata i małe dziecko. dużo czytałam skąd ten rak i ani razu nie natknęłam się na taką teorię. usłyszałam o tym przypadkowo u położnej siostry. dla mnie to ma sens. jestem-a od dziś byłam mlekopożeraczem . mleko tłuste, masło, dużo mleka! odstawiłam tylko na czas karmienia piersią bo prawdopodobnie mały miał alergię ale potem wróciłam do mleka bo nie wyobrażałam sobie bez niego życia. uwielbiam mleko. ale przyszedł rak...
-1 # RE: dieta, a rak piersij 2016-09-20 08:23
Skoro dostalas raka w tym wieku, to nakprawdopodobn iej masz mutacje genow, ktora to spowodowala. Nik ci nie powiedzial? Powinnas zrobic badznia genetyczne, bo twoje dzieci moga to odziedziczyc. A do takich teorii jak ta z mlekiemnnalezy podchodzic z dystansem, poniewaz nie sa potwierdzone badaniami. Azjatki nie choruja na raka piersi poniewaz jedza duze ilosci soi, ktora zawiera fitoestrogeny i ogolnie odzywiaja sie zdrowiej.
0 # rak piersi a picie mlekawanda 2016-07-02 07:49
rak piersi her2 czy mleko mozna pic
+1 # RE: Dieta, a rak piersiGuest 2016-01-21 18:53
Dziekuje ,to powinno byc rozpropagowane :)

You have no rights to post comments