Witam serdecznie wszystkich gości. W końcu mamy prawdziwe lato! Żar "leje się z nieba", szczęśliwcy mają wakacje, a mniej szczęśliwi usiłują pracować (albo przynajmniej udawać). A ja tym razem chciałabym się Wam pochwalić!
Po pierwsze : nasze mydło węglowe TULi zostało zaprezentowane w najnowszym magazynie URODA W dodatku w najciekawszej (według mnie) kategorii : mydeł tradycyjnych.
Mydło oliwkowe z Aleppo znam od dawna, a Savon Noir zainteresowało mnie kilka miesięcy temu - w najbliższym czasie postaram się napisać o nim więcej, mam też przygotowaną niespodziankę, związaną właśnie z tym mydłem.
Tego rodzaju mydła, tradycyjnie wyrabiane od wieków zawsze mnie pasjonowały i pobudzały wyobraźnię. W przypadku marokańskiego Savon Noir pobudzenie było wyjątkowo twórcze
Oczywiście jak zwykle, o publikacji dowiedziałam się od zaprzyjaźnionych klientek - BARDZO DZIĘKUJĘ!
Drugi powód do radości : wiąże się z pewną historią, która postaram się ogólnie przedstawić
Jakiś czas temu skontaktowała się ze mną Pani Iwona, która miała poważne problemy z oczyszczaniem skóry, szczególnie na twarzy. Wszelkie kosmetyki, mydła, olejki itp natychmiast wywoływały bardzo silne podrażnienie. Początkowo nie wiedziałam, że problem jest aż tak poważny i zaproponowałam mydło dla alergików oraz oliwkowe. Niestety okazało się, że żadne z nich nie nadaje się. W trakcie kolejnej rozmowy dowiedziałam się, że jedynym olejem, który nie wywoływał reakcji alergicznej jest olej lniany. Oczywiście - natychmiast pomyślałam o mydle z oleju lnianego - vide Sapo Kalinus, o którym pisałam wcześniej. Nawiasem mówiąc, dopiero wtedy zainteresowałam się tym mydłem "na poważnie"- nie przepadam za zapachem oleju lnianego, a zapach mydła jest jeszcze bardziej intensywny. Okazało się jednak, że w pewnych sytuacjach zapach całkowicie traci znaczenie.
Zrobiłam mydło potasowe z oleju lnianego. Moja własna wersja Sapo Kalinus, lekko przetłuszczona, bez alkoholu. Mydło lniane bez jakichkolwiek dodatków tak, aby maksymalnie ograniczyć ryzyko podrażnienia.
Pomysł się sprawdził! Intensywny zapach i "glutowata" konsystencja nie miały znaczenia. Zresztą, z konsystencją można sobie poradzić dodając wody - otrzymujemy wówczas mydło w płynie.
Nie przepadam za mydłami w płynie i po namyśle próbowałam poprawić konsystencję robiąc mydło lniane potasowo-sodowe. Olej lniany i dwa wodorotlenki. Rzeczywiście wyszło znacznie gęściejsze więc zadowolona odstawiłam je na półkę i ... zabrałam się za inne pomysły
Gdy po pewnym czasie Pani Iwona zgłosiła się ponownie (zapas mydła się skończył) miałam pod ręką tylko mydło sodowo-potasowe. Ku mojemu zaskoczeniu okazało się, że ta wersja mydła lnianego podrażnia jej skórę równie mocno jak wszystkie inne kosmetyki! Trudno było stwierdzić czy problem powoduje mydło sodowe czy też olej lniany więc zrobiłam jeszcze raz dokładną wersję nr 1 : potasowe mydło lniane i czekałam na informację o działaniu. W międzyczasie pojawiło się, więcej osób zainteresowanych naszym mydłem lnianym, tym bardziej, że jak mi powiedziano, w porównaniu z dostępnym na rynku Sapo Kalinus, mydło lniane TULi lepiej się pieni Trochę zaskoczona wprowadziłam je do oferty mydlarni.
Właśnie wczoraj dowiedziałam się, że potasowe mydło lniane jest tak dobre , że być może Pani Iwona zdecyduje się, żeby myć twarz częściej niż 1 (słownie : jeden) raz na tydzień!
Kto by się spodziewał, że wodorotlenek sodu, którym częściowo zastąpiłam wodorotlenek potasu ma w tym przypadku tak duże znaczenie! A jednak.
Cieszę się, że udało nam się rozwiązać ten problem
z pozdrowieniami, Wasz Admin